aaa4
Dołączył: 20 Sty 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
|
Wysłany: Wto 19:06, 13 Lut 2018 Temat postu: kajena |
|
|
Allen posadzil juz Mary kochanie na lawce, ale nadal ocieral jej policzek ta sama chusteczka. Przestala plakac, pociagala jeszcze tylko nosem, i poza zadrapaniami wcale nie wygladala na ofiare niedawnego koszmarnego przejscia. Lonnie stal kilka stop od [link widoczny dla zalogowanych]
niej i potrzasal ze smutkiem glowa.
-Biedactwo, biedactwo - mruczal. - Biedna dziewczyna.
-Wszystko bedzie dobrze - powiedzialem. - Jesli nie spartacze za bardzo roboty, po tych zadrapaniach nie zostanie nawet blizna. - Spojrzalem na cialo Strykera i uznalem, ze nie ma pilniejszej sprawy niz przeniesienie go do baraku pojazdow. Poza Lonniem i Allenem nikt nie odrywal od niego wzroku i choc nie zawsze co z oczu to i z mysli, usuniecie tych zmasakrowanych zwlok powinno jednak Wplynac na podniesienie morale.
-Nie mialem na mysli Mary - powiedzial Lonnie i znow skupilem na nim uwage. - Mowilem o Judith Haynes. Biedna, Samotna dziewczyna. - Przyjrzalem mu sie uwazniej, ale powinienem byl go juz poznac na tyle, wiedziec, ze nie potrafil ani grac, ani zdobyc sie na zadna dwulicowosc. Na jego twarzy malowal sie dokladnie ten sam smutek, ktory slychac bylo w jego glosie.
-Pan mnie nie przestaje zaskakiwac, Lonnie - powiedzialem. Zapalilem prymus, nastawilem wode i dopiero wtedy podszedlem do Strykera. Smithy z Conradem juz czekali, wszelkie slowa okazaly sie zbedne. Lonnie uparl sie, ze pojdzie z nami otwierac drzwi i trzymac latarke. Zostawilismy Strykera w szopie obok traktora i wrocilismy do glownego baraku. Smithy i Conrad weszli do srodka, ale Lonnie nie zdradzal zamiaru pojscia w ich slady. Przystanal przed budynkiem jakby w glebokim zamysleniu, nie zwracajac zadnej uwagi na wiatr tak juz porywisty, ze trzeba bylo sie mocno pochylac, na gestniejaca sniezna zadymke, coraz bardziej przypominajaca sniezna burze, na siarczysty i wciaz wzmagajacy sie mroz.
-Chyba zostane tu chwile - powiedzial. - Nic tak nie rozjasnia w glowie jak odrobina swiezego powietrza.
-Fakt. - Wzialem od niego latarke i snopem swiatla wskazalem najblizsza szope. - Tam, po lewej od wejscia. Jesli intendentura Olympus Productions poczynila jakies oszczednosci na naszych zapasach, to na pewno nie na napojach alkoholowych.
-Drogi chlopcze, sam osobiscie nadzorowalem [link widoczny dla zalogowanych]
magazynowanie. - Odebral mi latarke i zacisnal ja pewnie w dloni.
-I zadnego zamka, o ktorym by warto mowic - dodalem.
-A coz, gdyby i byl? Otto dalby mi klucz.
-Otto dalby panu klucz? - powtorzylem ostroznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|